Czy musi być gorzej na drogach, by w sumie lepiej? Co o tym sądzicie? Nam takie słowa cisną się na usta, patrząc przez pryzmat ilości i skutków odnotowywanych zdarzeń. Fatalne warunki do jazdy, opady śniegu, śliska – zmarznięta nawierzchnia skutkują tym, że jeździmy bardzo, bardzo wolno i przede wszystkim ostrożnie. Efekt? W ostatnich dniach było niewiele zdarzeń drogowych, zero wypadków, a jeśli już kolizje, to drobne stłuczki. Czy jednak o to chodzi byśmy musieli mieć zimow…y armagedon, żeby na naszych drogach nie dochodziło do wypadków?
Policjanci średzkiej drogówki wskazują, że kierowcy uwielbiają prędkość. Jazda 40 km/h to dla wielu wręcz katorga. Często jednak to ograniczenie wynika z ruchu pieszych, umiejscowienia w pobliżu szkoły czy przedszkola i tu ważne jest zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa niechronionym uczestnikom ruchu drogowego.
Dla wielu kierowców nawet zima nie jest powodem, by zdjąć nogę z gazu, bądź zrezygnować z wyprzedzania w miejscu niebezpiecznym. Niektórzy kierowcy chcąc uniknąć zatrzymania prawa jazdy, swoje wybryki drogowe wykonują dopiero za znakiem, który kończy teren zabudowany. Taką sytuację ze swej służby przytacza jeden ze średzkich funkcjonariuszy wielkopolskiej grupy SPEED:
tak było z młodym kierowcą, który jechał 28 stycznia br. drogą W432 – prowadzącą ze Środy do Zaniemyśla. Dwudziestoparolatek odczekał, aż minie Tadeuszewo i później łamiąc zakaz wyprzedzania oraz ograniczenie prędkości, ruszył pełną parą przed siebie. Mieszkaniec powiatu poznańskiego z manewrem czekał do końca obszaru zabudowanego. Jechałem za nim radiowozem z videorejestratorem, dlatego wszystko wyraźnie widać na nagraniu – wspomina policjant. Kierowca był świadom swoich przewinień. Prócz kary finansowej koniczne było również zarejestrowanie na jego koncie punktów karnych, które skasują się dopiero za rok.