


Salto to średzko-poznańska grupa wykonująca muzykę instrumentalną. W jej skład wchodzą Paweł Gurbada – gitara, Szymon Jasiecki – gitara basowa oraz Paweł Marcyniuk – perkusja. Zespół jest znany średzkim fanom muzyki z ich koncertu, który odbył się w pubie Publo dwa lata temu. W rozmowie z Tomaszem Sroką opowiadają m.in. o materiale, nad którym właśnie pracują oraz oprawie wizualnej swoich koncertów.
Tomasz Sroka: Jak to się stało, że postanowiliście połączyć siły?
Szymon Jasiecki: Z gitarzystą Pawłem znamy się i gramy wspólnie od dawna. Od prawie dekady, z przerwami, tworzymy muzykę instrumentalną. Ostatnio szukaliśmy perkusisty. Z Pawłem Marcyniukiem znaleźliśmy się przez grupę na Facebooku pół roku temu. Szybko okazało się, że łączą nas podobne klimaty muzyczne i zaczęliśmy tworzyć.
Paweł Gurbada: Z Szymonem gramy już od wielu lat. Początki tego zespołu sięgają mniej więcej 2007 roku. Na początku było to coś zupełnie innego, w innym klimacie, ale cały czas razem szukaliśmy tego, co chcemy robić.
Paweł Marcyniuk: Gram z chłopakami od kilku miesięcy. Szukali perkusisty i znaleźli mnie na jakimś forum dla lokalnych muzyków. Ugadaliśmy się na zgranie, zaiskrzyło i chyba pasujemy do siebie. Cały czas się poznajemy i uczymy dźwiękowej interakcji. Ona jest dla nas fundamentem i wypadkową tego, co jest fascynujące i niepowtarzalne w brzmieniu zespołu Salto.
Wspominacie, że muzyka którą tworzycie jest wypadkową fascynacji każdego z Was. Możecie je trochę przybliżyć?
SJ: To bardzo obszerny temat. Kiedy zaczynałem grać na gitarze, inspirowałem się punk rockiem, grungem czy metalem. Później grając na basie duży wpływ miała na mnie muzyka funk, a jeszcze później reggae. W ostatnich latach zafascynowałem się jazzem oraz muzyką alternatywną. Wszystkie gatunki przenikają się w różnych konfiguracjach, dając ciekawe efekty.
PG: Ja wychowałem się na muzyce około grunge’owej, potem poznałem polski zespół Kristen, który całkowicie odmienił moje spojrzenie na muzykę i podejście do grania. Do dzisiaj pozostaje zresztą jedną z moich większych inspiracji. Szukając dalej doszedłem do jazzu, do Johna Coltrane’a i szczególnie ważnej dla mnie płyty Africa/Brass, do Sonny’ego Sharrock’a, Pharoah’a Sanders’a oraz Marc’a Ribot’a. Ostatnio duży wpływ mają na mnie takie nurty jak shoegaze, trans, czy noise i tutaj czuję się najlepiej.
PM: Słucham muzyki bardzo zróżnicowanej stylistycznie. Wśród inspiracji znajdą się wykonawcy grający hardcore, reggae, grunge, coldwave, hard & heavy ale też zgrabne electro czy swobodny jazz. Spora część płytoteki to fascynacje z czasów względnej młodości, czyli tzw. klasyka lat ’80-90. Lubię odkrywać też nowe i aktualne rzeczy, które są szczerze zagrane. Inspiracją i wzorem dla mnie jest zespół Fugazi, ich podejście do muzyki, bez zbędnych „wypełniaczy” oraz lansu. Ostatnie odkrycie to Fontaines DC, Idles, Shame, The Murder Capital, czyli post-punk hałasujący na Wyspach. To tylko wycinek niejednolitej całości, która jest fascynująca w muzyce.
Czy brak wokalu może być przeszkodą dla niektórych odbiorców Waszej twórczości?
SJ: Do tej muzyki trzeba podejść z trochę innymi założeniami niż do szeroko pojętej muzyki rozrywkowej. Utwory te powstają z improwizacji, których źródłem są emocje. To opowieść, podczas której zmienia się nastrój. Nie ma tu zwrotek, refrenów. Mamy jednak świadomość, że brak wokali dobrze byłoby czymś wypełnić, dlatego chcemy stworzyć do naszej muzyki oprawę wizualną.
PG: Zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj coraz trudniej jest ludziom skupić uwagę na czymkolwiek i dlatego chcemy łączyć muzykę z wizualizacjami, co pewnie w jakimś stopniu może ułatwić odbiór.
PM: Wszystko zależy od tego, czego się szuka w muzyce. Moim zdaniem brak wokalu jest tutaj atutem. Do przekazu emocji wystarczy nam muzyka instrumentalna, wykonywana na trzech instrumentach. Rytm, melodia, zgiełk i hałas, nawet dysonans, jak i cisza – to piękne środki wyrazu, które wybieramy świadomie.
Na czym skupiacie w tej chwili Wasze siły jako zespół?
SJ: W tej chwili przede wszystkim pracujemy nad materiałem do nagrania. Termin jest już w przyszłym miesiącu, także prace idą pełną parą.
PM: Wspaniale byłoby zagrać koncerty i wymienić się energią ze słuchaczami, ale na to pewnie przyjdzie trochę poczekać.
Jak sobie radzicie w czasach pandemii? Próbowaliście grać koncerty online?
SJ: Jeszcze nie. Tak naprawdę, w czasie pandemii mieliśmy przerwy oraz poszukiwaliśmy perkusisty, a w tym składzie gramy od niedawna i jesteśmy w trakcie tworzenia materiału. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli go zaprezentować już na żywo przed publicznością.
PG: Nam, jako zespołowi pandemia do tej pory za bardzo nie przeszkadzała. Zmienialiśmy skład, docieraliśmy się i dogadywaliśmy, a teraz przychodzi moment na dalsze działania.
PM: Granie jest formą zdystansowania się wobec tego, co niesie rzeczywistość w danym czasie. Koncert on-line byłby fajnym pomysłem oraz ciekawym, nowym doświadczeniem. To aktualnie chyba jedyna forma podzielenia się z odbiorcą swoją twórczością.
- boczne
- kultura
- muzyka